welcome, welcome.. i tak się nie cieszę, że przyszedłeś
tyle pracy, tyle zachodu, bo to wszystkich świętych przecież, i co? jak zwykle już po. Nie wiem czy w miastach też tak jest, ale na wsiach, gdzie cmentarze są stare i pochowana została tam połowa rodziny przygotowań jest naprawdę dużo, za dużo.
Listopad to taki przerywnik między jednym świętem, a drugim. Lekki dreszczyk emocji, to powolne wyczekiwanie. "Tylko listopad minie i już święta"-trzymam się tego jak ostatniej deski ratunku :)
Szybko minie, zanim się obejrzę, znów będzie wolne.
Jak trafi mi się trochę więcej czasu z rana, uwielbiam robić właśnie te naleśniki. Alternatywą nadziewania ich twarogiem, jest zgnieciony banan, to jest niebo.Buzia :*
A ja bym z chęcią zjadła naleśnika z powidłami śliwkowymi...omniom ;)
OdpowiedzUsuńWygląda smakowicie! Nie pomyślałabym o nadzieniu z banana, koniecznie muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńEj, a gdzie przepis? Bo widzę, że ciasto chyba z mąki razowej, tak?
OdpowiedzUsuńSą to naleśniki z przepisu z tego bloga - http://sniadaniowefantazje.blogspot.com/ :)
Usuń